Użytkownik
Warząchewka Królewska 01. 10 . 2011 r. god. 13. 00
Relacja Leszka Wojtasiaka, świadka wydarzeń, które miały miejsce w Grzmiącej przed 72 laty.
- To był słoneczny październikowy dzień, podobny do dzisiejszego ( 1939 r.)
- Byłem wtedy chłopcem, miałem wtedy 14lat.
- Wraz starszym bratem udaliśmy się do lasu po ściółkę dla krów.
Grzmiąca miejsce gdzie bracia Wojtasiakowie wybrali się po wspomnianą ściółkę znajduje się w odległości ok. 2km od ich domu.
- Zajęci pracą usłyszeliśmy w pewnym momencie warkot pojazdów.
- Z wzniesienia na którym się znajdowaliśmy dostrzegliśmy kolumnę samochodów.
- Na czele jechał samochód osobowy, w kolumnie był pojazd wojskowy i samochód ciężarowy
- Z odległości 150 – 200 m. obserwowaliśmy zaciekawieni dokąd leśną piaszczystą drogą zmierzają auta.
- Kolumna ta po chwili skręciła w las i zniknęła nam z oczu
Chłopcy przystąpili do dalszego zbierania ściółki na wzniesieniu. Po kilkudziesięciu minutach
p. Leszek wspomniał, że mogło upłynąć do godziny jak obserwowali przejeżdżającą kolumnę niemieckich samochodów - usłyszeli strzały.
- Pierwsze co nam się nasunęło na myśl gdy usłyszeliśmy strzały !!!
- Niemcy urządzili sobie polowanie?
Strzały dochodziły z bliska. Zaciekawieni bracia skradając się ostrożnie w zaroślach dotarli do skraju wzniesienia na, którym przebywali. U podnóża pagórka spostrzegli wykopane doły i wcześniej widzianą kolumnę pojazdów. Niemcy w kierunku dołów wyprowadzali po dwie osoby, do wykopu i strzałami pozbawiali je życia.
- Strasznie się wystraszyliśmy, gdy zobaczyliśmy co dzieje w lesie.
- Nie czekając co będzie dalej szybko uciekliśmy z tego miejsca.
Na miejscu chłopcy opowiedzieli wszystko co widzieli swym rodzicom i bratu, który pozostał w domu.
Opisywana historia miała swój dalszy ciąg.
W relacjonowanych czasach domostwo p. Wojtasiaków było jednym z pierwszych jakie mieściło się przy skraju lasu w Warząchewce Królewskiej.
Nocą do ich domu zapukał nieznany bosy mężczyzna, miał postrzałowe rany w rękę i bok. Był to uciekinier z Grzmiącej. Potwierdził on relacje chłopców o tym co się działo w pobliskim lesie. Opowiedział, że w samochodzie Niemcy przewozili po 22 skazańców. P. Wojtasiakowie nakarmili, opatrzyli i podarowali buty nieznajomemu.
Następnego dnia po tych tragicznych wydarzeniach na świeżą mogiłę w Grzmiącej natrafił
p. Karolak też mieszkaniec Warząchewki K. Udawał się on w okolice J. Wójtowskiego skąd pochodziła jego żona. Według jego relacji w miejscu świeżych grobów ziemia się poruszała
„ falowała” – czy część ofiar jeszcze żyła ?
W lasach Widoń i Grzmiąca hitlerowcy jesienią 1939 roku zamordowali 183 ( 231)* ofiar ekshumowano 28 zwłok ustalono tożsamość 2 z jednego grobu.
* występują rozbieżności w źródłach.
Relacja odtwarzałem z pamięci, mogły wystąpić nieścisłości w cytowaniu wypowiedzi
p. Leszka Wojtasiaka. Starałem się nie wypaczyć sensu relacji naszego rozmówcy.
Los chciał, że nasza niezapowiedziana wizyta miała miejsce dokładnie w 87 urodziny
P. Leszka Wojtasiaka. Mimo szacownego wieku jubilat ciekawie i składnie opowiadał nam wydarzenia , których był światkiem prze kilkudziesięciu lat.
Przybliżył nam losy swoje i rodziny z czasów okupacji. Odtworzył przebieg własnej służby wojskowej pod koniec 1945 roku.
Swego czasu wszystkie telewizje i serwisy informacyjne w Polsce jak i na świecie przekazywały wiadomości o dwóch oficerach W.P. którzy byli wykorzystywani przez bośniackich Serbów jako żywe tarcze. Jednym z nich był ppłk. Wiesław Wojtasiak syn p. Leszka - ale to już inna historia.
Jednostka "GROM" była w połowie czerwca 1995 roku przygotowana do przeprowadzenia w okolicach Sarajewa operacji odbicia dwóch oficerów Wojska Polskiego wykorzystywanych przez bośniackich Serbów jako żywe tarcze. "GROM" pozostał jednak w domu, bowiem 13 czerwca 1995 roku płk Janusz Kalbarczyk i ppłk Wiesław Wojtasiak zostali w wyniku negocjacji uwolnieni, a z nimi 24 innych żołnierzy ONZ zatrzymanych w Bośni.
andrzej
Włocławek 02. 10. 2011
Relacje fotograficzną z spotkania z Rodziną P. Wojtasiak w naszej galerii zamieścił Zygmunt.
Offline