FORUM WKKR PTTK 'CYKLISTA' WŁOCŁAWEK

Forum dyskusyjne WKKR PTTK "CYKLISTA" WŁOCŁAWEK poświęcone turystyce rowerowej i nie tylko rowerowej ;)

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 18-01-2016 09:38:59

 darek61

Administrator

Skąd: Włocławek
Zarejestrowany: 31-10-2008
Posty: 810

Nowa odznaka krajoznawcza

http://ktkol.pl/2016/01/16/nowa-odznaka-krajoznawcza-3/

Regulamin Odznaki Jubileuszowej
„1050 Rocznica Chrztu Polski”

1. Odznaka Jubileuszowa „1050 Rocznica Chrztu Polski” została ustanowiona przez Oddział PTTK Ziemi Gnieźnieńskiej w Gnieźnie, uchwałą Zarządu Oddziału PTTK w dniu
21 października 2015 roku. 

2. Celem odznaki jest: popularyzacja historii regionu oraz miejsc związanych z Chrztem Polski.

3. Odznaka jest jednostopniowa i można ją zdobywać w okresie od 01.01.2016 r.
do 31.12.2016 r.

4. Warunkiem zdobycia odznaki jest zwiedzenie trzech dowolnie wybranych obiektów: Katedra Gnieźnieńska, Katedra Poznańska, wyspa Ostrów Lednicki, Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy, Muzeum Archidiecezjalne w Gnieźnie, Muzeum Archidiecezjalne w Poznaniu.

5. Odznakę zdobywa się uczestnicząc w wycieczkach indywidualnych lub zbiorowych. Można ją zdobywać równolegle z innymi odznakami turystycznymi i krajoznawczymi.

6. Podstawą weryfikacji odznaki jest kronika prowadzona wyłącznie przez zdobywającego, potwierdzenie zwiedzanych obiektów: pieczątki, fotografie, podpisy osób uprawnionych: przewodnika, przodownika lub kierownika wycieczki. szkolnej.

7. Odznakę przyznaje Kapituła powołana przez Zarząd Oddziału PTTK Ziemi Gnieźnieńskiej w Gnieźnie (ul. Tadeusza Kościuszki 7, 62-200 Gniezno; e-mail: biuro@gniezno.pttk.pl).

8. Opłata za odznakę wynosi 10 zł. Turyści spoza Gniezna ubiegający się o przyznanie odznaki przysyłając kronikę wycieczek bezpośrednio na adres Oddziału załączają znaczki pocztowe na przesyłkę zwrotną.

9. Wzór Odznaki, której projekt wykonał Włodzimierz Majdewicz stanowi załącznik do Regulaminu


"Nie przejmuj się życiem i tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Offline

 

#2 17-02-2016 09:43:19

 darek61

Administrator

Skąd: Włocławek
Zarejestrowany: 31-10-2008
Posty: 810

Re: Nowa odznaka krajoznawcza

http://facet.onet.pl/mieszko-i-nie-byl- … ice/b340cl

Mieszko I nie był ani bogobojny, ani cnotliwy. Wojował i wziął za żonę zakonnicę

Przyjaciel niemieckiego cesarza, mający siedem żon, a może jeszcze do tego wiking i ambitny handlarz niewolników. I najważniejsze… wyznawca Światowida, który wprowadził chrześcijaństwo. Mieszko I umyka ocenom historyków, a jeszcze bardziej politycznej poprawności. Tymczasem pierwszym Piastem zajęli się senatorowie RP i wdepnęli na... minę.


Prace nad uchwałą ustanowienia 2016 rokiem jubileuszu 1050-lecia chrztu Polski przebiegały gładko, gdy salę senatorską, zwaną złośliwie „refleksyjną” rozpalił spór. Kością niezgody było sformułowanie o oddaniu hołdu Mieszkowi I, co nie spodobało się części polityków.


- Można domniemywać, że był to zabijaka i zapewne palił, gwałcił - stwierdziła senator Barbara Zdrojewska z PO.

Robert Gaweł (PiS), nomen omen z Gniezna: - Czy Mieszko I robił złe rzeczy, czy gwałcił? Wydaje mi się, że powinniśmy…

Czesław Ryszka (PiS): - Niech żyją blondynki!

I dalej senator Gaweł: - …trochę powściągnąć tutaj naszą rozbudzoną wyobraźnię. Wydaje mi się, że umieszczenie Mieszka I w kontekście rocznicy chrztu jest zasadne, ponieważ to on, a nie inny władca, taką decyzję podjął. Ja do końca nie wiem, z jakich względów. Czy tak strasznie zakochał się w Dobrawie, która rok wcześniej do Gniezna przybyła i nie dopuszczała go do łoża.

Natomiast Jerzy Wcisła (PO) dodał: - Mieszko I był raczej wątpliwej jakości chrześcijaninem.

Z dyskusji o władcy Polan zeszło nawet na gejów. Senator Ryszka pokusił się o refleksję: - Co jako Polacy, jako państwo polskie uczyniliśmy dzisiaj z naszym chrztem? (…) Czy wytrwamy w obliczu wyzwań swego rodzaju czasów pogardy? Mam na myśli upadek w Europie nauczania Kościoła o monogamicznym małżeństwie czy o świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci.

Gonił batem osły

Co Mieszko I sądził o małżeństwach monogamicznych? Kronikarze nam tego nie przekazali. Pewnie zmarszczyłby swoje wytatuowane czoło, jeśli był wikingiem, to miał tatuaże, i pogoniłby rozmówcę do budowy jednego z licznych grodów. Książę Polan należał do zapracowanych ludzi. Czas spędzał nie tylko na podbijaniu słowiańskich sąsiadów. Kronikarz, biskup Thietmar trochę mu współczuł: - „Lud jego wymaga pilnowania na podobieństwo bydła i bata na podobieństwo upartego osła”.




Wiking, handlarz niewolników?

Pierwszy znany władca Polski wyłania się nagle z mroków historii, a przecież musiał mieć poprzedników. Tymczasem żyjący sto lat później kronikarze nie byli w stanie ich wymienić. Dorobili m.in. legendę o Siemomyśle, Lestku. Ładnie, ale… Archeolog, Zdzisław Skrok dowodzi, że kronikarskie legendy miały skryć prawdziwe oblicze Mieszka I. Jeśli nie on, to jego poprzednicy przybyli na ziemie polskie na czele jednych ze skandynawskich drużyn, które potem systematycznie podbijały plemiona. Wiele Polaków miałoby problem z akceptacją takiej teorii początków Polski. Dowodów na pobyt wikingów na ziemiach polskich nie brakuje. Może byli tylko najemnikiem w drużynie Mieszka i jego syna, Bolesława. Tylko skąd władca miał tak ogromne dochody, które pozwalały utrzymać najemników? Towarem eksportowym w IX i X w. byli niewolnicy, a szczególnym popytem w krajach arabskich cieszyli się Słowianie.

- Napady i rabunki na dłuższą metę prowadziły jednak do zniszczenia źródła dochodu - skomentował historyk Gerard Labuda w książce o pierwszym władcy Polski.

Czas wojny z pobratymcami

Aby zapewnić sobie i drużynie dochody, trzeba było zmienić metodę, czyli zbudować państwo. Według dominującej wersji historii - drużyny Polan ruszyły, gdzieś z okolic Gniezna, a może Kalisza i podporządkowały Kujawy. Następnie przyszedł czas na Mazowsze. Ekspansja na południe kraju groziła konfliktem z Czechami, którzy zajmowali Śląsk i Kraków. Mieszko ruszył więc przeciw słabszym plemionom na Pomorzu. Im dalej ku zachodowi przesuwał swoje zdobycze, tym bardziej zbliżał się do strefy wpływów niemieckich, którzy także chcieli opanować ujście Odry. Pojawił się jednak problem, plemiona tzw. wieleckie okazały się trudnym przeciwnikiem. W czasie jednej z wypraw w 963 r. zginął brat Mieszka I. Władca Polan musiał wybrnąć z tej sytuacji, znaleźć sojuszników, ale nikt nie chciał gadać z poganinem.

Kobiece szaleństwo Dobrawy

Mieszko I był zatwardziałym poganinem. Gall Anonim z przerażeniem zapisał - „w takich był pogrążony błędach, że wedle zwyczaju swego (narodu) siedem żon zażywał”.

I jak poważnie traktować argument, że Dobrawa abstynencją od seksu małżeńskiego zmusiła Mieszka do chrztu? Zgorszymy bardziej! Księżna zachowywała się nieobyczajnie. Kronikarz czeski Kosmas zanotował - „w wieku podeszłym księcia polskiego poślubiła, zdjęła ze swej głowy zawój i nałożyła panieński wianek, co było wielkim kobiecym szaleństwem”.

Każde dziecko w szkole uczy się o tej parze i wie, że druga połówka Piasta pochodziła z Czech. Mieszko I znalazł tam sojusznika do dalszej ekspansji. Czechy były zależne od cesarstwa, ale jego władcy szukali okazji i sojuszników do uniezależnienia od Cesarstwa. Warunkiem układu z Piastem był pewnie chrzest.

Piast przejrzał na oczy

Gall Anonim, „piarowiec” pierwszych Piastów trochę natrudził się nad opisem motywacji Mieszka do zmiany wyznania. Nasz pierwszy władca był ponoć do siódmego roku życia niewidomy. Chłopak powinien już przejść postrzyżyny. Wówczas pojawili się dwaj wędrowcy, którzy nie zostali zaproszeni przez Popiela na podobną imprezę. Przyjął ich Piast, a ci w zamian za gościnę uzdrowili chłopca. Nie trudno zrozumieć alegorii o cudownym odzyskaniu wzroku. Przybysze na odchodne dodali, że pacholęciu przeznaczony jest znakomity los. Tyle legenda, tymczasem decyzja o zmianie wyznania nie była to łatwa ani też prosta w realizacji. Dobrawa przybywa do Polski w 965 r. Nie osiedla się w stołecznym grodzie, ale na wyspie Ostrowie Lednickim, gdzie powstaje palatium i kaplica. Dlaczego tam, a nie w Gnieźnie? Wody jeziora chroniły garstkę chrześcijan przed lokalną społecznością i kapłanami. Mieszko rok zwlekał z chrztem i małżeństwem, co było niezwykłe w owym czasie i „niedyplomatyczne” wobec rodziny z Pragi. W 966 r. kronikarze piszą zdanie, które przeszło do historii. Władca po narzuceniu nowego wyznania musiał liczyć się z buntem przywiązanej do tradycji ludności. Pewnie przekalkulował korzyści z wyeliminowania lokalnych kapłanów. - „Możliwości integracyjne i podnoszące autorytet władzy stworzyła religia chrześcijańska” - stwierdza Gerard Labuda.

Ciężka praca w winnicy

Nowa wiara nie została przyjęta z entuzjazmem. Kronikarz Thietmar wzdychał - „biskup Jordan (pierwszy polski dostojnik kościelny - przyp. red.) ciężką miał z nimi pracę, zanim niezmordowany w wysiłkach nakłonił ich słowem i czynem do uprawiania winnicy Pańskiej”.

Słowo biskupa Jordana „wzmacniała” książęca władza. Niemiecki kronikarz dopisał: „Jeśli stwierdzono, że ktoś jadł po siedemdziesiątnicy mięso, karano surowo przez wyłamanie zębów. Prawo Boże w tym kraju wprowadzane większej nabiera mocy przez taki przymus, niż przez post ustanowiony przez biskupów”.

Społeczeństwo, które teraz szczyci się, że za królową ma Matkę Boską, zbuntowało się przeciw chrześcijańskiej wierze. Osiemdziesiąt lat po chrzcie bunt ludowy właściwie zmiótł struktury państwa, a także kościelne. Przywrócił je prawnuk Mieszka I, Kazimierz Odnowiciel dzięki wsparciu cesarskich wojsk, czyli niemieckich.




Polak, Niemiec dwa bratanki?

W obecnie obowiązującej w polskiej polityce niechęci do Niemiec znów pierwszy władca Polski naraziłby się elitom. Mieszko I rozszerzał swoje państwo w sojuszu z niemieckim cesarzem i to kosztem… pobratymców Słowian. Po chrzcie stał się partnerem do rozmowy z Ottonem I. Mogli teraz podzielić Pomorze Zachodnie. Już w 967 r. rusza piastowska wyprawa na Wolinian, wspierana przez oddział Czechów. Polanie zdobywają ujście Odry. Umierający od ran przywódca Wieletów, Wichman prosił Mieszka o przekazanie swojego miecza cesarzowi Ottonowi I. Wówczas to kronikarz Widukind z Korbei napisał o Mieszku I -„amicus imperatori”. Tłumaczyć chyba nie trzeba. Nawet słynna bitwa pod Cedynia 972 r. nie popsuła relacji piastowskich z cesarzem. Wszystko bowiem wskazuje, że wyprawa margrabiego Hodona odbyła się bez wiedzy głowy cesarstwa. Sytuacja komplikuje się kilka lat później, gdy Czechy popierają Henryka Kłótnika przeciw Ottonowi II. Piast początkowo wspiera Czechy. Najprawdopodobniej spotkało się to z interwencją wojsk cesarskich. Odparto atak, a kronikarz Thietmar z uznaniem pisze o Mieszku: - „pan wojny”.

Zdradza rodzinę byłej żony

W końcu około 980 r. Piast dostrzega, że więcej zyska, popierając cesarstwo. Może już wtedy łakomie spoglądał na czeski Śląsk i Kraków. Mieszko zawiera nowy układ i nowe małżeństwo. Dobrawa nie żyła już od trzech lat. No i znów oburzył część dostojników kościelnych! Jego wybranka, Oda, była zakonnicą, ale też córką margrabiego łużyckiego. Biskup Thietmar jest jednak zgorszony: „wzgardziła boskim oblubieńcem, dając pierwszeństwo przed człowiekiem wojny”.

Oda miała wielki wpływ na politykę i jak dodaje Gerard Labuda - również na stosunki rodzinne. Oda urodziła Mieszkowi trzech synów. Jeszcze przed śmiercią Piast razem z Odą oddaje swoje państwo pod opiekę papieża. Mieszko tym aktem wyprzedził innych władców Europy.

Korzystałem m.in. z: Gerard Labuda, „Mieszko I”; Zdzisław Skrok, „Czy wikingowie stworzyli Polskę?”
Autor: Włodzimierz Szczepański,


"Nie przejmuj się życiem i tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Offline

 

#3 18-02-2016 19:06:48

 darek61

Administrator

Skąd: Włocławek
Zarejestrowany: 31-10-2008
Posty: 810

Re: Nowa odznaka krajoznawcza

http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci … ski/b9hjq0

966? Wyrzuć tę datę z pamięci. Nie było żadnego chrztu Polski

Naukowcy od lat uparcie przekonują, że sprowadzenie do państwa Piastów chrześcijaństwa było przemyślaną – żeby nie powiedzieć: cyniczną – decyzją księcia Mieszka. Im więcej wiemy na temat pierwszego historycznego władcy Polski, tym trudniej dawać wiarę tej interpretacji. - Chrzest odbył się z czysto praktycznych pobudek i nie stała za nim żadna wielka idea. A przede wszystkim nie był to wcale chrzest Polski – wyjaśnia Kamil Janicki, autor książki "Żelazne Damy. Kobiety, które zbudowały Polskę".


Mówi się często, że Mieszko był władcą wyjątkowo dalekowzrocznym. Ledwie zasiadł na tronie, a już zrozumiał, że rola pogaństwa jest skończona. Wiedział, że chrześcijaństwo podniesie jego własny prestiż, pozwoli mu scementować władzę dynastii (bo przecież ze zwykłego wodza przeistoczy się w pomazańca Bożego!), a w przyszłości zabezpieczy państwo przed zakusami sąsiadów. I podobno to właśnie dlatego w ekspresowym tempie, bez żadnych wątpliwości i zahamowań, wyplenił wiarę przodków.


Patrząc na sprawę z perspektywy tysiąca lat, można śmiało stwierdzić, że chrystianizacja rzeczywiście prowadziła do każdego z wymienionych skutków. Tyle tylko, że Mieszko nie mógł zdawać sobie z tego sprawy. Nie był przecież jasnowidzem.

Rządził krajem otoczonym ze wszystkich stron przez pogan. Nawet w Czechach chrześcijaństwo było wyłącznie religią elit, a szerokie masy społeczeństwa czciły tych samych bożków, co całe dekady i stulecia wcześniej. Nikt też wcale nie przewidywał w połowie X wieku, że rola dziejowa pogaństwa jest skończona. Przede wszystkim zaś: nikt znajdujący się w takim położeniu, co Mieszko, nie miał czasu na podobne dywagacje.

Sam zdrowy rozsądek każe z przymrużeniem oka traktować sugestie, że władcy sprzed tysiąca lat kierowali się wyłącznie geopolityką, a swoje plany konstruowali, wybiegając myślami na setki lat w przyszłość. Współcześni politycy rzadko zastanawiają się nad tym, co będzie za pięć lat, ale niepiśmienny, na pół dziki wódz, każdego dnia wypatrujący spisków i zamachów, miałby wszystkie swoje wysiłki wkładać w zapewnienie odpowiedniej pozycji wnukom i prawnukom? To na pewno tak nie wyglądało.

Krótkowzroczność barbarzyńcy

Mieszko nie był żadnym robotem, ale chodzącym kłębkiem ambicji, obaw, wrażeń i pragnień. Zupełnie jak każdy z nas. Był też bez wątpienia człowiekiem przesądnym, którego przytłaczał ogrom nieznanego, niezrozumiałego i niebezpiecznego świata. Nie ma sensu robić z księcia cynicznego ateisty. Nie wypada też przypisywać mu iście makiawelicznego podejścia do religii. Jeśli się ochrzcił, to na pewno nie chodziło tylko o to, że nowa wiara wydawała mu się politycznie korzystniejsza. Musiało chodzić o coś dużo bardziej osobistego i doraźnego. I bardzo łatwo wskazać, pomimo upływu stuleci, o co konkretnie.

Mieszko prowadził od początku lat sześćdziesiątych X wieku trudną wojnę z potężnym Związkiem Lutyckim – konfederacją plemion słowiańskich zamieszkujących pomiędzy Łabą i Odrą. Relacja saskiego kronikarza Widukinda nie pozostawia wątpliwości: Mieszko nie tylko wojnę prowadził, ale też wyraźnie ją przegrywał. Lutycy pokonali go w dwóch bitwach, zabili jednego z jego braci i ogołocili pogranicza jego państwa, uwożąc ze sobą olbrzymie łupy.

Dwie klęski same w sobie nie zachwiały zapewne pozycją państwa Piastów. W niebezpieczeństwie znalazł się natomiast sam Mieszko. Wciąż był świeżo obranym władcą, potrzebującym udowodnić swoje umiejętności i prawo do zachowania przywództwa. Wojny prowadzone przez poprzedniego księcia, Siemomysła, przyzwyczaiły wojowników do ciągłych zwycięstw. Teraz, gdy żołnierze zostali nagle pozbawieni obiecanych łupów i poniżeni przez wroga, a ich oddziały zdziesiątkowano na polu bitwy, powszechne stawały się nawoływania, by ukarać winnego. Gdyby także i trzecia bitwa zakończyła się porażką, Mieszko musiałby się liczyć z buntem lub skrytobójczym zamachem. A że nie był jedynakiem, to nawet postawy swojego rodzeństwa nie mógł być do końca pewien.


Urodzona, by rządzić

Świeżo upieczona małżonka księcia, Dobrawa, doskonale zdawała sobie sprawę z obaw władcy. I nikt nie musiał zachęcać jej do działania. Władczyni wywodziła się z dynastii Przemyślidów: najbardziej brutalnej, bezwzględnej i cynicznej rodziny w tej części Europy. Ojciec księżnej zabił rodzonego brata, by przejąć tron. Jej babka zamordowała swoją teściową, by zgromadzić w swoim ręku pełnię władzy. Wychowując się w cieniu takich ludzi, Dobrawa też musiała być kobietą o nieposkromionych ambicjach. Dała tego dowód w 966 roku.

Trwały właśnie przygotowania do decydującego rozstrzygnięcia zbrojnego. To od tej chwili wszystko zależało i Dobrawa bez wątpienia skorzystała ze sposobności, by omotać męża. W opowieściach, których z zainteresowaniem słuchał Mieszko, zaczęła odwoływać się do zbrojnych triumfów odnoszonych z imieniem Chrystusa na ustach. Nie musiała sięgać daleko. Bitwy jej ojca, sukcesy wuja znanego dzisiaj jako święty Wacław, ale i morze krwi, w którym tonęło słowiańskie Połabie, podbijane przez Niemców. Wszystko to działo się z błogosławieństwem chrześcijańskiego Boga. Mieszko też miał szansę skorzystać z Jego łaski – wystarczyło w porę Mu zaufać. A przede wszystkim: w porę zaufać Dobrawie.

Decyzja nie musiała być wcale efektem wielomiesięcznych rozmyślań i przygotowań. Nie musiały jej poprzedzać posty i długi katechumenat. Wręcz przeciwnie: wszystko, co wiemy na temat chrztu Mieszka, sugeruje, że odbył się on zupełnie spontanicznie. I nie był to nawet chrzest Polski.

Skala przełomu, który wówczas nastąpił, wymaga radykalnego uściślenia. Po latach Thietmar stwierdzi, że "w ślad za głową i swoim umiłowanym władcą natychmiast poszły ułomne dotąd członki spośród ludu i w szatę godową przyodziane, w poczet synów Chrystusa zostały zaliczone". To była jednak romantyczna i mocno naciągana wizja.

Chrzest, którego nie było

Do dzisiaj wielu historyków twierdzi, że w tradycyjnych społecznościach religia stanowiła solidarne zobowiązanie całej wspólnoty. Wszyscy musieli wierzyć w to samo, a zmiana wyznania księcia prowadziła do natychmiastowej i przymusowej konwersji jego poddanych. Na istnienie podobnego podejścia nie ma tymczasem dowodów. Znane są rozliczne przypadki władców, którzy przyjmowali chrzest indywidualnie, nie zmuszając do tego nawet własnych dzieci, krewniaków czy współpracowników. Tak wyglądała konwersja ruskiej księżnej Olgi, a także wiele nawróceń wodzów w Skandynawii. Nawet jeśli za przykładem księcia szło jego otoczenie, to na tym rzecz się kończyła. Przynajmniej do XII wieku nikt nie próbował przeprowadzać masowych chrztów ani docierać z wiarą do prostej ludności nowo schrystianizowanych państw. Tak było w Czechach, na Węgrzech i z pewnością także w kraju Mieszka.

Najwyższa pora odrzucić wizję, w której tysiące mężczyzn i kobiet gnają do najbliższego jeziora lub rzeki, by tam zmyć z siebie piętno grzechu pierworodnego pod okiem Jordana. Tak samo nie ma co sobie zaprzątać głowy okryciami interpretowanymi jako misy chrzcielne czy baptysteria z czasów Mieszka i Dobrawy. Polscy archeolodzy wręcz wyspecjalizowali się w poszukiwaniu podobnych obiektów. Tymczasem w średniowiecznej Europie w ogóle nie było żadnych baptysteriów rozumianych jako odrębne budynki czy wydzielone części świątyń służące wyłącznie zbiorowym chrztom dorosłych. Konstrukcje, którym w Polsce przypisuje się taką funkcję, są zbyt duże i mają trudny do wytłumaczenia kształt. Nie sposób też wyobrazić sobie korzystania z nich w praktyce.

Przykładowo przyjmowanie chrześcijaństwa w tym, co archeolodzy uważają za basen chrzcielny w Poznaniu, musiałoby bardziej przypominać zabawę w aquaparku niż podniosłą uroczystość religijną. Zbiornik ten miał pochyłe, śliskie dno, obniżające się o ćwierć metra między jedną krawędzią a drugą. Zamiast myśleć o chrzcie, katechumen byłby zmuszony koncentrować całą swoją uwagę na utrzymywaniu równowagi. Tak naprawdę ten basen to raczej pozostałość po mieszadle do zaprawy murarskiej potrzebnej przy budowie pierwszych kamiennych budynków w stolicy Mieszka.

Ogółem Dobrawa wcale nie doprowadziła do ochrzczenia państwa Piastów. Coś takiego jak chrzest Polski po prostu nigdy nie miało miejsca. Księżna nawróciła Mieszka. To już był wielki sukces, który w zupełności wystarczył, by popchnąć losy kraju na nowe tory. W 967 roku, przy wsparciu kilkuset czeskich wojowników, władca Wielkopolski rozgromił Lutyków w decydującej bitwie. Po kraju rozniosła się wieść o potędze nowego Boga, pod którego sztandarami walczył. Dowódcy, wielmoże i krewniacy księcia, początkowo sceptyczni, a może nawet oburzeni decyzją Mieszka, teraz jeden po drugim szli w jego ślady.

To nie była ani powszechna, ani szczególnie świadoma chrystianizacja. Nie ma co się oszukiwać. Jako chrześcijanin Mieszko wciąż jadł mięso w dni postne i nagminnie zapominał o piątym przykazaniu. Pewnie nie przestał nawet składać ofiar pogańskim bożkom, dbając, by Bóg dostał świeczkę, a diabeł (albo raczej któryś z duchów opiekuńczych) ogarek. Tak, pomimo przyjętego chrztu, postępował węgierski książę Gejza. Swojemu biskupowi tłumaczył, że "stać go na to, ponieważ jest bogaty". I bardzo możliwe, że Mieszko podobnymi słowy zbywał pouczenia biskupa Jordana. Prawdziwe efekty chrystianizacji staną się widoczne dopiero po kilku dekadach. Dobrawa uczyniła jednak pierwszy krok do stworzenia swojej legendy. I do zbudowania państwa, które dzisiaj nazywamy Polską.

(KT)


"Nie przejmuj się życiem i tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Offline

 

#4 18-02-2016 19:27:11

 darek61

Administrator

Skąd: Włocławek
Zarejestrowany: 31-10-2008
Posty: 810

Re: Nowa odznaka krajoznawcza

https://opolczykpl.wordpress.com/2013/1 … st-polski/

Demaskowanie katolickiej mitologii – domniemany „chrzest Polski”


Tak przedstawia żydo-katolicka mitologia „chrzest” Mieszka w sztuce.
Kilkakrotnie już wspominałem o wyssanym z palca rzekomym „chrzcie” Mieszka I w roku 966, ale zawsze na marginesie innych spraw. A ten żydo-katolicki mit, a raczej odrynarne kłamstwo zasługuje na samodzielny tekst. A więc, do dzieła…

Kłamstwo domniemanego chrztu Mieszka ma wymiar podwójny – oszukuje się Polaków wmawiając im ten wyssany z palca „fakt”, a dodatkowo propaganda żydłacka głosi, że od owego wyssanego z palca „chrztu” Mieszka Polska  była krajem chrześcijańskim, a jej mieszkańcy byli przykładnymi, gorliwymi i głęboko wierzącymi katolikami. Jeszcze innym dodatkowym kłamstwem propagandowym jest nazywanie domniemanego „chrztu” Mieszka „chrztem Polski”. Bo nawet, gdyby ten „chrzest” Mieszka miał rzeczywiście miejsce – co jest żydłackim kłamstwem – to oznaczałby on „chrzest” władcy, a nie całego jego państwa. W czasach Mieszka nie istniała jeszcze zasada cuius regio, eius religio i „chrzest” jakiegokolwiek władcy nie oznaczał, że całe jego państwo „zostało ochrzczone” i z dnia na dzień stało się żydo-chrześcijańskie.

Zacznijmy od samego domniemanego „chrztu”…

A więc w owych czasach, gdy buldożer jahwizmu miażdżył kolejne kraje, pogańskim władcom przyjmującym żydo-chrześcijaństwo, bądź mocno zasłużonym w jego promocję i umacnianie, po śmierci nadawano przydomek „wielki” lub „święty” i kanonizowano ich w tym celu. Tak było np. z ruskim Włodzimierzem I Wielkim, świętym katolickim i prawosławnym.

A Mieszko, który rzekomo się „ochrzcił”, w nagrodę nie został ani „wielkim” ani „świętym”.

Nadmienić należy, że w tamtych czasach „chrzest” jakiegokolwiek pogańskiego władcy był dla żydo-katolickiej propagandy niezwykle ważnym wydarzeniem. Na taką „uroczystość” zjeżdżali się wysłannicy sąsiednich skatoliczonych krajów, duchowieństwo i co najmniej jeden biskup z orszakiem sług i kleru. „Chrztu” w takim przypadku udzielał biskup a nie zwykły klecha. „Chrzest” odnotowywany był w annałach z dokładnym opisem „ceremonii”. Były tam zawsze takie szczegóły jak data, miejsce,  kto chrzcił i jakie imię „ochrzczony” przyjmował podczas „ceremonii”. Upiększane to było zazwyczaj opisem wyssanych z palca cudów towarzyszących temu –  z punktu widzenia nadjordańskiej dżumy – wiekopomnemu wydarzeniu. A także opisywane były czyny świeżo „ochrzczonego” – burzenie pogańskich świątyń. żalenie posągów pogańskich bogów i masowe „chrzczenie” poddanych. Natomiast w przypadku Mieszka nie znamy ani daty, ani miejsca chrztu, ani kto Mieszka „obmywał” wodą (której pies nie chce, wąż nawet nie pije – Słowacki) tzw. „święconą”.
Kronikarze-bajkopisarze późniejsi podawali wprawdzie przeróżne daty, nie wymieniając miejsca „chrztu”, ale daty te są właśnie różne. Np 7 marca 965. Często wręcz podaje się tylko rok domniemanego „chrztu” – od 965 do 967. Najczęściej w różnych pracach pada data 14 kwietnia 966.
.
„…najczęściej podawaną datą jest 14 kwietnia 966 r.”

Ale tę datę, jak podaje wiki w innym miejscu, tylko „przyjmuje się„:
.
„Powszechnie przyjmuje się, że chrzest Mieszka odbył się w 966 r.”
.
Tyle że „przyjmuje się” nie oznacza, że tak rzeczywiście było.
Ciekawe, że żyjący czasowo najbliżej tych wydarzeń Thietmar nie wymienia daty, miejsca i innych szczegółów dotyczących domniemanego „chrztu”, sugerując przy tym w oparciu o plotki trzyletni czasowy „rozrzut” tego wydarzenia:
.
„Umyślnie postępowała ona przez jakiś czas zdrożnie, aby później móc długo działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu wspomnianego małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dobrawa starała się złożyć Bogu dobrowolną ofiarę przez wstrzymywanie się od jedzenia mięsa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał j ą słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego posłuch w innych sprawach. Jedni twierdzą, iż jadła ona mięso w okresie jednego wielkiego postu, inni zaś, że w trzech takich okresach.
Dowiedziałeś się przed chwilą, czytelniku, ojej przewinie, zważ teraz, jaki owoc wydała jej zbożna intencja. Pracowała więc nad nawróceniem swego małżonka i wysłuchał jej miłościwy Stwórca. Jego nieskończona łaska sprawiła, iż ten, który Go tak srogo prześladował, pokajał się i pozbył na ustawiczne namowy swej ukochanej małżonki jadu przyrodzonego pogaństwa, chrztem świętym zmywając plamę grzechu pierworodnego.”

Tak więc już w czasach współczesnego Mieszkowi Thietmara nie wiedziano, kiedy tak naprawdę miał się rzekomo odbyć ów mitologiczny wiekopomny „chrzest”. Jeśli prawdą byłaby wersja plotki, jakoby Dobrawa musiała łamać trzy kolejne tzw. „wielkie posty”, aby „nawrócić” Mieszka, to „chrzest” jego musiałby mieć miejsce trzy lata po ślubie, który odbył się prawdopodobnie w 965 roku.
Daty „chrztu”, ani innych jego szczegółów nie podaje też Gall Anomim opierając się na uproszczonej propagandowej wersji plotek o zasłudze Dobrawy:
.
„Mieszko objąwszy księstwo zaczął dawać dowody zdolności umysłu i sił cielesnych i coraz częściej napastować ludy (sąsiednie) dookoła. Dotychczas jednak w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dobrawa. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on (na to) przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenta wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem (dostojników) świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli, a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła.”

Najbardziej zmitologizowaną wersję „chrztu” Mieszka podaje żydłacki fałszerz historii Długosz (podaję za Dobrogostem):
.
„ROK PAŃSKI 965. MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI POJMUJE DĄBRÓWKĘ CÓRKĘ KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO ZA ŻONĘ, I PORZUCIWSZY BAŁWANY POGAŃSKIE, WIARĘ CHRZEŚCIAŃSKĄ WRAZ Z CAŁYM NARODEM PRZYJMUJE.

Za przestrogą więc chrześciańskich wyznawców i zakonników Mieczysław porzucił siedm nałożnic, połączonych z nim miłością cielesną, aby pieszczota powabów niewieścich nie utrzymywała go w ślepym nałogu bałwochwalstwa. Rozłączywszy się z niemi, wyprawił dziewosłębów do Bolesława książęcia Czeskiego, rodzonego brata i zabójcy Ś. Wacława, prosząc o córkę jego Dąbrówkę, którą jako jedyną i prawą małżonko zaślubić postanowił. Książę Czeski odpowiedział, że nie pogardzi tak dostojnym i znakomitym zięciem, byle tylko porzucił błędy pogańskie, a przyjął zakon świętej chrześciańskiej wiary; inaczej nie zezwoli na związek małżeński swojej córki z książęciem pogańskim, bałwochwalcą. Dąbrówka księżniczka dała podobną z swej strony odpowiedź posłom i swatom Mieczysława, którzy ją w małżeństwo zapraszali: że nie przystało chrześciance zaślubiać poganina; jeżeli jednak Mieczysław książę Polski odstąpi plugawej czci bałwanów, i przyjąwszy chrzest nowym się żywotem odrodzi, nie odmówi mu wtedy swojej ręki. Gdy posłowie do Polski z takiem wrócili oświadczeniem, książę Mieczysław zwoławszy starszyznę i wielmoże, w licznem ich zebraniu naradzał się, coby mu czynić wypadało. Różnili się w zdaniach panowie: postanowiono więc odłożyć rzecz do dnia następnego. Aliści tej zaraz nocy Bóg opatrzny, ulitowawszy się nad nędza i ślepotą, narodu Polskiego, natchnął we śnie Mieczysława książęcia i większą część jego radców surową przestrogą, i zaleceniem, aby podanej sposobności nie zaniedbywali, a wiedzieć chcieli, się przez przyjęcie nowej wiary państwo ich w czasy potomne wielką pomyślnością zakwitnie. Takiem objawieniem skłoniony książę Polski i starszyzna uchwalili jednomyślnie poddać się świętej wierze Chrystusa. A gdy liczne poselstwa słane do Czech obiecywały i upowniającem stwierdzały zaręczeniem, że dla osiągnięcia związków małżeńskich nie tylko sam książę, ale i wszystek naród Polski, poznawszy dokładnie zasady wiary chrześciańskiej, chrzest przyjmie, Bolesław książę Czeski zezwolił na żądane śluby, i przyrzekł oddać w małżeństwo rzeczonemu Mieczysławowi książęciu Polskiemu córkę swoję Dąbrówkę, zacną i pełną, najpiękniejszych przymiotów dziewicę, z posagiem i oprawą godną obudwu, wydającego i pojmującego małżonkę. Było zaś wielu między panami i starszyzną królestwa, którzy mocno się temu opierali, nie zezwalając na przyjęcie wiary chrześciańskiej. Jedni utrzymywali, że to nowe chrześcian wyznanie para się przesądem i zabobonem; drudzy, że trudnem byłoby wypełnienie jego zakonu; inni, iż to nie rzecz, wyrzekając się ojczystych podań, swobodne karki poddawać jarzmu nowej i nieznanej dotąd powagi. Te jednak, i wiele innych przeciwności, Bóg miłosierny, który królów obdarza radą zdrową, ulitowawszy się nad niedołęztwem i długą Polaków ślepotą, snadno uchylić raczył, natchnął ich duchem zgody i skłonił do przyjęcia wiary chrześciańskiej, aby przez jej odrzucenie u Czechów i innych narodów nie stali się celem pogardy. Posłowie książęcia Polskiego Mieczysława, w licznem towarzystwie panów i szlachty Czeskiej, sprowadzili do stolicy Gniezna z wielką czcią i okazałością dziewicę Dąbrówkę, a z nią bogate wiano i wyprawę rzadkiej ozdoby, przyzwoitą takiemu zamęściu, godną teścia i zięcia. Książę Mieczysław, panowie Polscy i wszystkie stany wyszły na jej spotkanie i witały ją z niezwykłą wspaniałością i wystawą. Znakomite niewiasty i panny Polskie dla jej uczczenia, z rozkazu książęcia, zgromadziły się w Gnieznie, przystrojone w klejnoty, złoto, srebro i inne ozdoby. Po kilku dniach, książę Mieczysław, wyuczywszy się główniejszych zasad i obrządków prawej wiary od mnichów i pustelników, których w tym celu umyślnie był sprowadził, wraz z panami, szlachtą i celniejszymi mieszkańcami miast Polskich, wyrzeka się ciemnoty dawnych błędów, a przyjmuje zakon zbawienny prawej wiary Chrystusa; pierwszy krok nawrócenia swego od przesądów pogaństwa do światła wiary uświęca znamieniem oczyszczającej łaski, i w Gnieznie chrzest przyjmuje. A tak obmyty z grzechów w świętym zdroju odrodzenia, wodą chrztu zgładziwszy zmazę występków i pogaństwa, od zabobonnej czci bałwanów zwrócił się do poznania prawdziwego Boga, czystej i pobożnej wiary. Za jej światłem, wyższem od światła przyrodzonego rozumu, którym go także hojnie Bóg obdarzył, za oświecającą łaską Ducha Ś. przeobleczony w szatę niewinności, żywot świeży i młodzieńczy, odrodził się z wody i ducha, a porzuciwszy dawne imię Mieszka nazwał się Mieczysławem. Wraz i siostra jego rodzona, dziewica, przeżegnana znamieniem wiary świętej, została chrześcianką i przybrała imię Adelaidy. Tegoż dnia, przyjąwszy Sakrament chrztu, książę Mieczysław wziął poświęcenie innego Sakramentu, zaślubiając dziewicę Dąbrówkę obrządkięm chrześciańskim: ku czemu zaprosiwszy książąt sąsiednich, obchodził gody weselne w Gnieznie z wielką wspaniałością przez dni kilka (…).”

U Długosza mamy więc najpierw „chrzest”, a potem ślub. Tyle że on pisał tę bajkę prawie pół tysiąclecia po domniemanym „fakcie”.
Jeszcze więcej zgadywanek i niepewności jest w sprawie miejsca domniemanego „chrztu” Mieszka. Jak podaje wiki w grę wchodzi kilka różnych miast w kilku państwach:

„Obecnie zakłada się, iż Mieszko I przyjął chrzest na terenie swojego państwa w Poznaniu, na Ostrowie Lednickim lub w Gnieźnie; w dwóch pierwszych miejscach znaleziono bowiem baptysteria datowane na II poł. X wieku. Część historyków sądzi jednak, że mogło się to stać na terenie Niemiec (wielu uczonych wskazywało na Ratyzbonę), Czech bądź też w samym Rzymie.”
.
A przecież – i tu zacytuję fragment książki „Król apostata” A. Zielińskiego:
.
“Do dzisiaj nie wiadomo również gdzie i kiedy Mieszko I został ochrzczony. Nie udało się nikomu odnaleźć nigdzie jego dokumentu chrzestnego (metryki), nie wiadomo, zatem, jakie na chrzcie otrzymał imię. Nie znamy także imion jego rodziców chrzestnych, a przecież musieli to być odpowiednio wysocy dostojnicy kościelni lub państwowi. Pozostaje także do dzisiaj nierozwiązaną zagadką, dlaczego pozostał w naszej historiografii przy wcześniejszym, pogańskim (?) imieniu Mieszko, przez długosza wprawdzie zmienionym na Mieczysław, ale przecież żadnego świętego o tym imieniu w Europie nie było. Trudno zatem założyć, iż książę ten przyjął na swoim chrzcie imię tak zdecydowanie wówczas nawiązujące do bałwochwalczych czasów.”

Trudno odmówić logiki temu wywodowi. Jeśli „chrzest” Mieszka miałby rzeczywiście miejsce, brałoby w nim udział wielu gości – dostojników świeckich i kościelnych. I zapewne „ceremonia” byłaby szczegółowo opisana przez naocznych świadków z datą, miejscem i biskupem udzielającym „chrztu”. Treść opisu „chrztu” byłaby znana co najmniej w Polsce, cesarstwie i Rzymie. No i chyba u rodziny żonki – w Czechach. I nie byłoby możliwości, aby wszystkie one zostały zniszczone. A do dzisaj – czyli ponad tysiąc lat po tym mitologicznym „chrzcie” nadal nic o nim poza bajkami, plotkami i zgaduj zgadulą nie wiemy. Mimo to nachalna żydłacka propaganda podaje jako pewnik, że Mieszko został ochrzczony w roku 966.
Najważniejszym jednak dowodem na fikcję „chrztu Mieszka” znajdziemy na zniszczonym w roku 1790 sarkofagu jego syna Bolesława Chrobrego. W epitafium na owym sarkofagu znajdowało się takie zdanie:

„Perfido patre tu es, sed credula matre„
http://www.mediewistyka.pl/Chrobry.pdf
.
Mówiło ono, że Chrobry zrodzony jest z „perfidnego” ojca i „wierzącej” matki. Jak wiemy, u żydłactwa określenie „wierzący/wierząca” jest jednoznaczne – wyznawca jahwizmu. Natomiast „perfidny” oznacza (wtedy i dzisiaj) mniej więcej to samo – wyrachowany, zdradliwy, przewrotny. Czymże sobie więc Mieszko I, ojciec Chrobrego, zasłużył na taki nie przynoszący chluby chrześcijańskiemu „ochrzczonemu”  władcy epitet? Można by spekulować, że Mieszko ochrzcił się, ale nadal żył „po pogańsku”. Jednakże kronikarze „ochrzczonym” władcom (ale i hierarchom kościoła) nie jedną zbrodnię, występek czy świństwo wybaczali i puszczali w niepamięć. W podzięce i z wdzięczności za ich „zasługi” dla nadjordańskiej dżumy. Ale Mieszkowi nie podarowano jakichś ważnych „win” i na sarkofagu syna nazwano go perfidnym. Wytłumaczeniem może być tylko jedno – Mieszko obiecał Dobrawie, że się ochrzci po ślubie z nią, obietnicy nie dotrzymał i do końca życia pozostał poganinem. I stąd przymiotnik – perfidny.
I dlatego, ponieważ nie było tego wyssanego z palca „chrztu”, nie są znane jego data, miejsce, imię „chrzczącego” i inne szczegóły dotyczące tego „wiekopomnego” dla żydłactwa wydarzenia.
Całą tę historyjkę wyssano w komplecie z palca. I miliony owieczek w nią wierzą. Ale nie tylko owieczki dały nabrać się na to żydo-katolickie propagandowe oszustwo. Także wielu „niewierzących” uparcie trzyma się daty 966 jako daty „chrztu Polski”.
Ciekawe też, dlaczego nie zabezpieczono sarkofagu wielkiego chrześcijańskiego władcy – Chrobrego – przed zniszczeniem. Aż takie trudne to nie było. A jednak pozwolono na jego unicestwienie:
.
.
„Anonimowy utwór, określany jako Epitafium Bolesława Chrobrego był umieszczony na gotyckim sarkofagu władcy w nawie głównej katedry poznańskiej. Grobowiec ten po połowie XVIII wieku (pomiędzy 1755 – 1766) przeniesiono do kaplicy bocznej, gdzie – w wyniku katastrofy budowlanej – w 1790 roku uległ zniszczeniu. Tumba Bolesława Chrobrego znana jest z nielicznych świadectw ikonograficznych natomiast umieszczony na niej napis doczekał się wielu odpisów.
Ostatnio ich korpus powiększył się o kolejny przekaz, odkryty we włoskim kodeksie z I połowy XV wieku przechowywanym w Huntington Library (San Marino; Kalifornia), w którym z foliału 206 usunięto tekst, wpisując w jego miejsce wiersz sławiący Piusa II. Jednakże niestarannie wykonana razura pozwala odczytać pierwotny zapis, będący najstarszym z zachowanych odpisów.”
http://www.mediewistyka.pl/Chrobry.pdf

.
Tak więc treść epitafium przeszkadzała żydłakom i na sarkofagu Chrobrego, i we włoskim kodeksie. Bo przedstawiała rzekomo zasłużonego „chrztem” dla żydo-katolicyzmu Mieszka jako „perfidnego ojca”, przeciwstawiając go „wierzącej matce”! A taki obraz nie za bardzo pasował żydłakom w ich propagandzie Polski od Mieszka (i dzięki niemu) gorliwie katolickiej. i stąd pozwolono na dojście do „katastrofy budowlanej” nie wynosząc wcześniej sarkofagu w niezagrożone katastrofą miejsce.O tym, że chrzest władcy nie jest jednoznaczny z chrztem jego państwa już wspomniałem. W tym żydłackim guśle „obmywa” się tzw. „święconą wodą” (której pies nie chce, wąż nawet nie pije) ofiarę z wyssanego przez oszustów teologów „grzechu pierworodnego” nadając ofiarze „chrztu” imię. Kraju natomiast się nie „chrzci”. Nie „zmazuje” się z niego „grzechu pierworodnego” parszywą wodą nadając mu „chrześcijańskie” imię.
„Chrztu Polski” nie było nigdy.
.
Takoż nie było chrztu Mieszka I.
.
W tym miejscu wkleję jeszcze obszerne fragmenty komentarza Vindexa z innego wątku w tej właśnie sprawie:
.
„Jeśli chodzi natomiast o Mieszka i jego domniemany chrzest to świetna analiza tej kwestii znajduje się w książce Andrzeja Zielińskiego “Król apostata”. Jest to praca o królu Bolesławie Zapomnianym, ale jeden z rozdziałów odpowiada na pytanie, które postawiłeś wcześniej: “Dlaczego Mieszko I nie został świętym?”. Ale nie tylko. Autor zadaje w nim szereg niewygodnych dla jahwistów pytań, które dotychczas były albo pomijane, albo udzielano na nie wymijających odpowiedzi. Jest tam także próba odpowiedzi na pytanie gdzie i kiedy był chrzest? (Książkę nawiasem mówiąc serdecznie polecam)

Po pierwsze – rzeczywiście zastanawiające jest to dlaczego Kościół nie wyniósł na ołtarz de facto najważniejszej dla nich postaci, która według oficjalnych zapisów kronikarskich, ochrzciła siebie i wprowadziła jahwizm do Polski. Można powiedzieć, że kanonizacja tych pogańskich władców, którzy przyjęli judeochrześcijaństwo i którzy zdecydowali się wprowadzić tą religię w swoim państwie, była wręcz żelazną zasadą panującą w ówczesnym Kościele. Tak było z królem czeskim Waclawem, księciem Włodzimierzem z Rusi królem Węgier Waikiem- Stefanem, Erykiem w Danii, czy z anglosaskim władcą Ethelbertem. A Mieszko nic. Ani “Święty” ani nawet “Wielki”.

Dlaczego pominięto Mieszka? Jego synowi Bolesławowi byłoby to bardzo na rękę. Wyniesiony na ołtarze ojciec byłby mu niezwykle pomocny w ugruntowaniu jego władzy. Dziwne, że Bolesław nawet nie zabiegał o kanonizację ojca, choć niezwykle gorliwie zabiegał o wyniesienie na ołtarze biskupa Vojtecha- Adalberta, tzw. “Pięciu Braci Męczennikow”, biskupa Radima Gaudentiusa, czy nawet niemieckiego misjonarza Brunona z Kwerfurtu.
Mieszko nie został świętym raczej nie dlatego, że “swoim zwyczajem siedmiu żon używał”. Chrzest przecież i tak zmywał wszelkie poprzednie “grzechy”. Poza tym wielu świętych świetoszkami nie było, mało tego, wielu z nich cudzołożyło, mordowało, ale nie stanowiło to żadnej przeszkody w wyniesieniu ich na ołtarze. I to nie była tylko domena “mroków średniowiecza”. Jeszcze nie tak dawno watykański kundel Wojtyła wynosił na ołtarze takich zbrodniarzy jak morderca Indian Józef Anchieta czy Alojzy Stepinac. Cóż – jaka religia tacy święci. Ale wracając do Mieszka…

Autor książki, Zieliński, podaje następujące wyjaśnienie- Mieszko nie został kanonizowany, ponieważ judeochrześcijaństwo nie było zupełnie nieznaną religią.Wiadomo przecież, że już wcześniej przybywali tam “misjonarze” w poszukiwaniu owieczek. Już wcześniej budowano tam śwątynie Jahwe, niewiele, ale niektóre datuje się przed 966 r.. Nie ulega wątpliwości, że jedną z żon Mieszka, duńska księżniczka Geira, była chrześcijanką. Co prawda 99 % Lechitów pozostawało nadal przy swoich rodzimych wierzeniach, ale nie było tak, że o jahwizmie na ziemiach polskich przed Mieszkiem nikt nie słyszał. Moim zdaniem nie jest to zbyt dobre wyjaśnienie, ponieważ w innych krajach poddanych żydowskiemu jarzmu, była podobna sytuacja. Czy na Ruś nie przybywali wcześniej kaznodzieje, albo na Węgry? Raczej trudno znaleźć kraj w którym jahwizm wyskoczył jak filip z konopii. Moim skromnym zdaniem sprawa “dlaczego Mieszko nie został świętym?” jest wciąż otwarta.

Po drugie -data i miejsce chrztu. Weźmy najpierw datę roczną. Podaję, się rok 966, ale jest to przecież data umowna. Wikipedia w haśle “Mieszko I” bezradnie podaje ” daty wahają się 965-967; 966 przekonująco ustalił Tadeusz Wojciechowski/”
Gall Anonim, o ile dobrze pamiętam, nie podaje żadnej daty, Długosz natomiast podaje – 5 marca 965 ( cytuję za Naruszewiczem “Historya narodu polskiego”, dla pewności należałoby sprawdzić bezpośrednio u Długosza). Tymczasem “oficjalna wersja historii” mówi, że ( za wikipedią) “najczęściej podawaną datą jest 14 kwietnia 966 r., ponieważ zgodnie z ówczesnym zwyczajem ceremonia odbywała się w Wielką Sobotę” http://pl.wikipedia.org/wiki/Chrzest_Polski
Więc albo jest to robienie z ludzi idiotów, albo rzeczywiście nie ma zgody co do daty chrztu Mieszka. Naruszewicz, choć jahwistyczny doktryner i obecnie już mocno przestarzały, idiotą nie był. Raczej nie pomylił się o cały rok w tak ważnej dla niego dacie.
Inny ówczesny mu historyk Jan Albertrandy podaje w “Dziejach Królestwa Polskiego” pod datą 965 ” Mieczysław ochrzczony […], a to dnia 7 marca”. Czyli teraz z 5 marca zmieniło się na 7 marca. Nie chcę mi się dalej cytować, ale chciałbym zauważyć jedno. Historycy polscy z końca XVIII i XIX wieku nie mieli pojęcia o dokładnej dacie chrztu Mieszka i podawali na chybił trafił. Przeciwko dacie 14 kwietnia przemawia logika. Miała to być wielka sobota. Wielka sobota to dla jahwistów czas głębokiego żalu i zadumy nad śmiercią Joszue, i nie można było wtedy odbywać żadnych ślubów, chrztów czy pogrzebów.
Czyli podsumowując- brak logicznej przesłanki żeby uznać 14 kwietnia za datę dzienną, a data roczna jest przypuszczalna a nie rzeczywista. W przypadku miejsca chrztu- tu chyba nawet przebąknięcia w źródłach nie ma. Po prostu nic. Historycy spierają się o to czy o tamto miasto. Zawsze można argumentować, że co prawda nie ma zgody co do daty i miejsca, ale jest zgoda co do samego faktu, że Mieszko przyjął chrzest.
Zacytuję na koniec Zielińskiego:
“Do dzisiaj nie wiadomo również gdzie i kiedy Mieszko I został ochrzczony. Nie udało się nikomu odnaleźć nigdzie jego dokumentu chrzestnego (metryki), nie wiadomo, zatem, jakie na chrzcie otrzymał imię. Nie znamy także imion jego rodziców chrzestnych, a przecież musieli to być odpowiednio wysocy dostojnicy kościelni lub państwowi. Pozostaje także do dzisiaj nierozwiązaną zagadką, dlaczego pozostał w naszej historiografii przy wcześniejszym, pogańskim (?) imieniu Mieszko, przez długosza wprawdzie zmienionym na Mieczysław, ale przecież żadnego świętego o tym imieniu w Europie nie było. Trudno zatem założyć, iż książę ten przyjął na swoim chrzcie imię tak zdecydowanie wówczas nawiązujące do bałwochwalczych czasów”

Ja osobiście w kwestii chrztu Mieszka pozostaję agnostykiem. Trudno powiedzieć czy był czy nie. Na pewno nie jest to “oczywista oczywistość” jak wmawiają nam szkolne podręczniki. Argumenty przeciwne, jak choćby brak dokładnej daty i miejsca chrztu, czy absencja imienia z chrztu Mieszka są silne i warte dalszych badań.

Zgadzam się z Tobą, że Kościół tworzy własną wersję historii, którą potem nam serwują w szkołach. Vide przykład naszego króla Bolesława Zapomnianego, którego obecnie traktuję się jako “legendę” czy “wymysł kronikarzy”. Tymczasem w XIX w. dla najwybitniejszych polskich historyków, jak Wojciechowski, Balzer, Szajnocha, Lewicki czy Zakrzewski fakt istnienia Bolesława II był bezsporny. Ale, jak stwierdza Oswald Balzer, autor wydanego w 1895 r. w Krakowie pomnikowego dzieła „Genealogia Piastów”, który postaci Bolesława poświęcił wielostronicowy wywód, „dopiero Wojciechowski ma zasługę, że istnienie jego udowodnił w sposób nie pozostawiający żadnej prawie wątpliwości”.

Pytanie- dlaczego dzisiaj obecnie się zaprzecza jego istnieniu? Moim zdaniem jest to wina patałacha Wyrozumskiego, który w swojej czterotomowej “Historii Polski” wyraził wątpliwość w istnienie Bolesława. Wyrozumski cieszący się opinią “wybitnego historyka” natychmiast stał się autorytetem dla wszelkiej maści historyków-nieudaczników, którzy jak małpy zaczęli po nim powtarzać jego opinię odnośnie Bolesława. I tak powstał w historii trend, który panuje do dziś – uważanie Bolesława za postać wymyśloną. Możemy mieć tylko nadzieję, że ten fałszywy i niezwykle krzywdzący dla historii trend szybko minie i historycy zaczną opierać swoje zdania na źródłach a nie na wyssanych z palca opiniach Wyrozumskiego.”

Tyle komentarz Vindexa. Szczególnie istotne i słuszne jest spostrzeżenie:

„Dlaczego pominięto Mieszka? Jego synowi Bolesławowi byłoby to bardzo na rękę. Wyniesiony na ołtarze ojciec byłby mu niezwykle pomocny w ugruntowaniu jego władzy. Dziwne, że Bolesław nawet nie zabiegał o kanonizację ojca, choć niezwykle gorliwie zabiegał o wyniesienie na ołtarze biskupa Vojtecha- Adalberta, tzw. “Pięciu Braci Męczennikow”, biskupa Radima Gaudentiusa, czy nawet niemieckiego misjonarza Brunona z Kwerfurtu.
Mieszko nie został świętym raczej nie dlatego, że “swoim zwyczajem siedmiu żon używał”. Chrzest przecież i tak zmywał wszelkie poprzednie “grzechy”. Poza tym wielu świętych świetoszkami nie było, mało tego, wielu z nich cudzołożyło, mordowało, ale nie stanowiło to żadnej przeszkody w wyniesieniu ich na ołtarze. I to nie była tylko domena “mroków średniowiecza”. Jeszcze nie tak dawno watykański kundel Wojtyła wynosił na ołtarze takich zbrodniarzy jak morderca Indian Józef Anchieta czy Alojzy Stepinac. Cóż – jaka religia tacy święci.„

Natomiast myli się A. Zieliński, autor „Króla apostaty”, dopatrując się braku kanonizacji Mieszka w tym, że żydłacki zabobon via Konstantynopol zagościł na ziemiach polskich przed Mieszkiem. Otóż na Rusi już babka Włodzimierza I Wielkiego świętego – Olga –  też była święta. Jej syn Światosław pozostał poganinem. A jej wnuk Włodzimierz zdradził Słowiańszczyznę i za to żydłactwo go kanonizowało i nazwało „wielkim”. Choć dżuma na Rusi znana była wcześniej. A taki Stefan I święty ochrzczony został z woli rodziców jako dzieciak. Kanonizowano go za gorliwe dalsze katoliczenie jego kraju.
A Mieszko, choć rzekomo „ochrzcił” się i pomógł w „nawróceniu” poddanych ani nie jest „wielkim” ani „świętym”.
.
„… iż ten, który Go tak srogo prześladował, pokajał się i pozbył na ustawiczne namowy swej ukochanej małżonki jadu przyrodzonego pogaństwa, chrztem świętym zmywając plamę grzechu pierworodnego. I natychmiast w ślad za głową i swoim umiłowanym władcą poszły ułomne dotąd członki spośród ludu i w szatę godową przyodziane, w poczet synów Chrystusowych zostały zaliczone. Ich pierwszy biskup Jordan ciężką miał z nimi pracę, zanim, niezmordowany w wysiłkach nakłonił ich słowem i czynem do uprawiania winnicy Pańskiej. I cieszył się wspomniany mąż i szlachetna jego żona z ich legalnego już związku, a wraz z nimi radowali się wszyscy ich poddani, iż z Chrystusem zawarli małżeństwo.” (Thietmar)

Kolejnym i związanym z wyssanym z palca „chrztem” Mieszka kłamstwem żydo-katolickiej propagandy jest to, że rzekomo od daty owego „chrztu” Polacy są przykładnymi i gorliwymi katolikami. Pisałem o tym już wielokrotnie. Tutaj jedynie skrótowo przypomnę:
– już w czasach Chrobrego dochodziło do antykatolickich wystąpień,
– w czasach jego wnuka Bolesława II „Zapomnianego” cały lud pod wodzą Bolesława powrócił do pogaństwa. Po śmierci Bolesława II kraj został za karę spacyfikowany połączonymi siłami czesko-rusko-niemieckimi,
.
Polska wolna od jahwizu
.
– w zapiskach kościelnych na przestrzeni wszystkich wieków pojawiają się liczne notatki o nadal utrzymującym się pogaństwie. Jeszcze pod koniec XVIII wieku  zdarzały się w Rzeczypospolitej całe wsie w komplecie pogańskie.
– pogaństwo było potępiane przez synody biskupie, herszta Watykanu (bulla papieska z XIII wieku) i przez kler z ambon,
– jeszcze w XVII wieku próbowano pogańskie Topienie Marzynny/Mareny zastąpić zrzucaniem kukieł Judasza z kościelnych wież. Podstęp nie udał się. Lud wolał pogański obrzęd i przy nim pozostał.
– Noc Kupały również przetrwała tysiącletni okres jej tępienia i katoliczenia. Jeszcze w XX wieku na Opolszczyźnie odnotowano prawdziwie pogańskie obrzędy tego słowiańskiego święta:

„Paweł Jasienica podał, że ostatni zarejestrowany przypadek prawdziwie pogańskiego świętowania kupały miał miejsce w 1937 r. na Opolszczyźnie.”
.
Dzisiaj zarówno obrzędy witania wiosny jak i Kupalnocka przeżywają prawdziwy renesans. Co wprawia jahwistów we wściekłość.
Zanim jahwistom udało się wykorzenić słowiańską wiarę i kulturę znajeźli się ludzie zainteresowani jej badaniem i kultywowaniem. W XIX wieku Adam Czarnocki odnalazł na polskiej wsi żywe pogańskie tradycje i słowiańską wiarę:
.
„Trzeba pójść i zniżyć się pod strzechę wieśniaka w różnych odległych stronach, trzeba śpieszyć na jego uczty, zabawy i różne przygody. Tam, w dymie wznoszącym się nad głowami, snują się jeszcze stare obrzędy, nucą się dawne śpiewy i wśród pląsów prostoty odzywają się imiona Bogów zapomnianych.”

Podał też trafną diagnozę niszczycielskich szkodliwych wpływów dżumy na losy Polski:
.
„Czas przyszły wyjaśni tę prawdę, że od wczesnego polania nas wodą zaczęły się zmywać wszystkie cechy nas znamionujące, osłabiał w wielu naszych stronach duch niepodległy i kształcąc się na wzór obcy, staliśmy się na koniec sobie samym cudzymi.”

Ciekawostką jest także wprowadzenie w roku 1668 kary śmierci za odstępstwo od katolicyzmu. Otóż gdyby żydłacka propaganda była choć jako tako prawdziwa, to Polacy – według niej gorliwi od 966 roku katolicy – nie porzucaliby żydo-katolickiej „świętej wiary ich ojców”. A oni to robili – na fali reformacji szlachta nieomal masowo przechodziła na luteranizm czy kalwinizm. Co pokazuje, jak słabiutko żydo-katolicyzm zakorzeniony był w XVI wieku w powierzchownie skatoliczonej szlachcie. Co zresztą ostatecznie zaowocowało wprowadzeniem kary śmierci za odejście od dżumy.
.
Tacy to byli gorliwi ci „polscy” katolicy.
.
Katolickich fanatyków było w skali całej ludności u schyłku Rzeczypospolitej ledwo garstka – kilka procent. A większość mieszkańców, zwłaszczy ludność wsi była pogańska z nieznacznymi naleciałościami żydłactwa. To dopiero końcówka zaborów, II RP i PRL przyczyniły się do skatoliczenia dużej części Polaków. W czasach PRL z przyczyn politycznych – wrogość do socrealizmu owocowała dziwnymi i podejrzanymi „nawróceniami”. Choć tak naprawdę większość z katolikopolaków jest katolikami „niedzielnymi” i od wielkiego żydłackiego święta. Ponadto ich siły topnieją, nasze – słowiańskie – rosną.
Rzeczypospolita upadła drążona wznieconą przez kontrreformację dwuwiekową pełzającą wojną domową katolicy kontra „reszta świata”. Garstka katolików postanowiła skatoliczyć niekatolicką zdecydowaną większość mieszkańców oraz pragnęła zdobyć supremację dla ich watykańskiego odprysku nadjordańskiej dżumy w Rzeczypospolitej. Gdy tę supremacją osiągnęli, Rzeczypospolita wycieńczona i skłócona katolicką pełzającą wojną domową upadła.
.
Najwyższy czas odrzucić te obce gusła i zabobony czyniące z Polaków duchowych Żydów.Pora powrócić do naszej przedżydłackiej, słowiańskiej tożsamości. Pora obudować słowiańską cywilizację i jej wartości – szacunek wobec Matki Ziemi, szacunek wobec własnych bogów, przywiązanie do własnej kultury i tradycji, solidarność wspólnotową i wspólną troskę o dobro całej wspólnoty. Bez uprzywilejowanych elit i chciwego kleru.


"Nie przejmuj się życiem i tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Offline

 
COPYRIGHT BY ˆ WKKR PTTK "CYKLISTA" WŁOCŁAWEK 2008 - 2014

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
BetonovÊ jímky septiky výroba a prodej BetonovÊ Jímky Nový Bor mapa fotowoltaiki